Gdyby zastanowić się, jakie postacie były najbardziej zasłużone dla Warszawy w historii Polski bez wątpienia należałoby umieścić tam postać prostego szewca Jana Kilińskiego. Pomimo jego zasług dla miasta oraz postawy i świadectwa jakie po sobie pozostawił wciąż ciężko oprzeć się wrażeniu, że jest postacią mało popularną, a przecież taki życiorys wydaje się sam w sobie idealnym scenariuszem na ciekawy film historyczny.
Kiliński nie był urodzonym warszawiakiem (podobnie jak choćby Stanisław Grzesiuk), natomiast jego postać jest nierozerwalnie związana ze stolicą. Urodził się w Wielkopolsce, a do Warszawy trafił w wieku 20 lat w 1780 roku, przybywając w celach zarobkowych. Osiem lat później został mistrzem cechu szewskiego. Niedługo później, w niespokojnych czasach wojny 1792 roku i dziejącego się rok później II rozbioru Polski był radnym miejskim. Jego postać jednak znamy przede wszystkim z tego, że w czasie powstania kościuszkowskiego stanął na czele insurekcji warszawskiej. Po ciężkich dwudniowych walkach walczącej Warszawie udało się wyprzeć Rosjan z miasta. Z uwagi na swoje zasługi na początku lipca 1794 roku otrzymał awans na pułkownika i dowodził milicją mazowiecką. Niestety w ostatnich tygodniach powstania, udawszy się z misją do Poznania został pojmany przez Prusaków, którzy następnie przekazali go Rosjanom.
Ze słynnej petersburskiej twierdzy Pietropawłowskiej wyszedł pod koniec 1796 roku. Wtedy to też zamieszkał z rodziną w Wilnie, gdzie kontynuował udział w konspiracji, za co został skazany na zesłanie. Po kolejnych dwóch latach niewoli, tęskniąc za Warszawą, wrócił do niej, zajmując się pracą. Działalność publiczną podjął jeszcze w Księstwie Warszawskim, gdzie dwukrotnie trafiał do niewoli – austriackiej i rosyjskiej. W końcu w Królestwie Kongresowym udał się na zasłużoną emeryturę. Pech chciał, że nawet i po śmierci (28 stycznia 1819 roku) nie zaznał spokoju. Jego grób na Powązkach uległ uszkodzeniu przy przebudowie kościoła św. Karola Boromeusza.
Po latach zaborów, postanowiono uczcić postać Kilińskiego pomnikiem. Pierwotnie stał on na Placu Krasińskich. Zaprojektował go Stanisław Jackowski, a odlew stworzono w 1935 roku w znanej pracowni Braci Łopieńskich. Na trzymetrowym granitowym cokole, co ciekawe z granitu pochodzącego z rozebranego soboru św. Aleksandra Newskiego (dodatkowa wartość symboliczna), stała czterometrowa postać Kilińskiego, trzymającego w górze szablę, nawołującego do ataku na nieprzyjaciół. Widniały dwa napisy: „Janowi Kilińskiemu wodzowi ludu stolicy roku 1794. Rodacy r. 1934” oraz „Kiliński prowadzący powstańców przez Pl. Zamkowy”.
Odsłonięcia pomnika dokonał prezydent Ignacy Mościcki 19 kwietnia 1936 roku. 19 kwietnia jest tutaj datą symboliczną, dlatego, że tego dnia, po dwóch dniach walk o Warszawę, powstańcy przyłączyli się do insurekcji kościuszkowskiej. Na rok 1936 roku przypadało też trzydziestolecie powstania Warszawskiej Izby Rzemieślniczej. W marcu 1942 roku pomnik został rozebrany przez Niemców, jednak finalnie nie dokonano zniszczenia. Stanisław Lorentz, postać wybitnie zasłużona dla polskiego muzealnictwa i sztuki, wynegocjował schowanie pomnika do magazynów Muzeum Narodowego. Ze starym pomnikiem wiąże się też postać „Alka” z Kamieni na Szaniec, który po demontażu umieścił dwa napisy na murach „Jam tu ludu W-wy. – Kiliński Jan!” oraz „W odwecie za zniszczenie pomnika Kilińskiego zarządzam przedłużenie zimy o 6 tygodni.”
Po wojnie, pracownia Braci Łopieńskich podjęła się naprawienia zniszczeń, którym uległ pomnik w muzealnych magazynach. Niedługo później pomnik rozpoczął „wędrówkę” po mieście. Najpierw stanął naprzeciwko Muzeum Narodowego, potem wrócił na Plac Krasińskich, a finalnie stanął tu, gdzie stoi do dziś czyli na ul. Podwale, przy jednym z wejść na Stare Miasto. Płyta z napisem nie została jednak wmurowana w nową wersję pomnika, dziś w jej posiadaniu jest Muzeum Historyczne m.st. Warszawy. Pomnik natomiast jest w pobliżu miejsca, gdzie mieszkał rosyjski ambasador w czasie insurekcji.
W Internecie znajdziemy wiele ciekawych zdjęć pomnika Kilińskiego z różnych okresów, warto poświęcić chwilę i je odnaleźć.
Fot. Arkadiusz Ziółek/ziolek.pl
Autor: Przemysław Ciunowicz