![](https://hosting1951593.online.pro/autoinstalator/wordpress60/wp-content/uploads/2022/04/saturator5-1024x1024.jpg)
W PRLu elementami wpisującymi się w warszawski krajobraz uliczny były saturatory. Warszawiacy w gorące dni, albo też, gdy suszyło ich po akwawicie, tłumnie korzystali z wszechobecnych wózków z wodą sodową. Mobilne punkty połączone były z najbliższym hydrantem, z którego czerpały „kranówkę”, a dzięki butlom z dwutlenkiem węgla umieszczonym we wnętrzu saturatora, woda wzbogacona była o bąbelki.
![](https://hosting1951593.online.pro/autoinstalator/wordpress60/wp-content/uploads/2022/04/saturator8-1018x1024.jpg)
![](https://hosting1951593.online.pro/autoinstalator/wordpress60/wp-content/uploads/2022/04/saturator7-1024x1024.jpg)
Na blacie saturatora stały szklanki wielorazowego użytku. Nikt ich nie mył po kliencie, następowało jedynie szybkie płukanie i ponownie trafiały do obiegu. Ze względu na właśnie taki sposób serwowania wody, nazywana była ona gruźliczanką.
![](https://hosting1951593.online.pro/autoinstalator/wordpress60/wp-content/uploads/2022/04/saturator6-2-1020x1024.jpg)
Szklanki często ginęły, więc zaczęto je przypinać łańcuchem. Ze względu na charakterystyczne wyżłobienia najlepsze do tego celu okazały się słoiki po musztardzie, dlatego zdecydowana większość Warszawy piła z popularnych musztardówek.
Klient na życzenie mógł poprosić o sok. Cena samej wody sodowej wynosiła najczęściej 50 groszy, a z sokiem 1 złoty.
![](https://hosting1951593.online.pro/autoinstalator/wordpress60/wp-content/uploads/2022/04/saturator4-1016x1024.jpg)
Saturatory w pewnym momencie stały na każdym rogu większych ulic w Warszawie, teraz można je obejrzeć już tylko w muzeum.
Źródło fotografii: Narodowe Archiwum Cyfrowe